+6
yougurth 9 stycznia 2015 23:03
Spis treści:
Blog 1
Cz.1 Droga z Krakowa do Pragi
Cz.2 Zwiedzanie Pragi
Cz.3 Lot z PRG do DBX
Cz.4 Zwiedzanie Al Ain

Blog 2
Cz.5 Zwiedzanie Nowego Dubaju
Cz.6 Zwiedzanie Abu Dhabi
Cz.7 Zwiedzanie Starego Dubaju
Cz.8 Powrót do Krakowa
Cz.9 Podsumowanie




Cz. 5
Kolejny dzień rozpocząłem na odwrót niż nakazywał przewodnik. Najpierw nowy potem stary Dubaj, Dlaczego? O 16:30 miałem bilet na Burj Khalifa, wolałem zwiedzanie utrzymać w tym klimacie:) Zapędziłem się na ostatnią stacje metra Jebel Ali niedaleko wyspy-palmy, która jest jeszcze w budowie.



Okolica pustynna, wielka hala United Motors i tyle, reszta piasek. Patrząc na tempo rozwoju pewnie za rok będzie tutaj jak przy Marina.



Później pojechałem w kierunku Palmy Jumeirah. Z metra przesiadka na tramwaj, aby się tam dostać należy przejść łącznikiem nad 12. pasmową ulicą (6x2) pod kolejkę Monorail. Jeździ od pnia na koronę palmy- koszt 25 Dih RT. Kolejka tak jak i metro są automatyczne, tak więc przednia szyba do dyspozycji ciekawskich i fotografów.



Hotel Atlantis jak na początek robi duże wrażenie, a mieszkania na liściach palmy? Tak, chce takie mieć:) własny dom/szeregówka z własną plażą i własnym morzem:) po powrocie sprawdzę ceny.



Z palmy powędrowałem na Dubaj Marina. Jest to 7. km promenada wzdłuż zatoki. Można spacerować, wypożyczyć rower, albo przepłynąć się statkiem wzdłuż mariny/5 Dih/ lub popłynąć taksówka wodną - o czym później. Miejsce bardzo spokojne, gdzie nie słychać, ani nie czuć pędu miasta. Stamtąd pojechałem już pod Burj Khalifa.



Bilety musicie zarezerwować wcześniej, najlepiej po zakupie biletów lotniczych. Wejście do wind na taras widokowy jest w Dubai Mall, na najniższym poziomie. Warto być wcześniej, bo od metra do wejścia jest dość daleko i nie ma jasnych oznaczeń którędy dojść do windy, tylko strzałki do Dubai Mall. W razie problemów pytajcie o "elewator at the top" ja pytałem o wejście do Burj i każdy miał na to inny pomysł. Czas uciekał, a ja obiegłem całą Burj w około. Dopiero na końcu ochroniarz powiedział mi jak się tam dostać. Przed wejściem do wind po prawej stronie stoją automaty do e-biletów. Po wpisaniu kodu z e-biletu i nazwiska dostajesz właściwą przepustkę. Automat znalazłem dość szybko, bo kolejki jakoś mnie odstraszyły. Przed wejściem do samych wind po lewej stronie jest przechowalnia bagażu, warto zostawić co niepotrzebne, czyli wszystko oprócz aparatu;). Idąc dalej napotkałem kontrolę bezpieczeństwa jak na lotnisku, więc napojów, broni itp. nie wniesiecie. Za bramkami pamiątkowe zdjęcie w blueboxie, do odebrania po wyjściu. Dalej trzeba iść w jedyną słuszną stronę i tutaj znowu kolejka, duża kolejka, czekałem ok. 1h. Dla ceniących czas jest możliwość zakupu fast track, mijasz tych wszystkich biedaków i jesteś w moment, ale taki luksus kosztuje potrójna stawkę (www.atthetop.ae) podróż na 124 piętro zajmuje minutę:) 60km/h w górę. Do dyspozycji mamy pasaż i otwarty taras widokowy. Dotrzeć na szczyt udało się na 10 min. przed zachodem słońca.
Wrażenia trudno opisać; szczęka opada szybciej niż winda, która weźmie Cię na dół. Tutaj zaczynasz rozumieć czym jest Dubaj. Te wielkie wieżowce, które mijasz idąc w kierunku Burj stąd wyglądają jak makieta w skali 1:10;).



Jeżeli chcesz wystawić aparat za szybę przywiąż go do ręki smyczą, sznurkiem, czymkolwiek. Ludzie się przepychają i nietrudno o stratę. Polecam stojąc na tarasie popatrzeć na iglicę-chyba, że masz lęk przestrzeni, to nie;) aż się kręci między uszami tzn. w głowie. Na tej wysokości pojawiają się już chmury, są tak nisko chyba ze względu na zawartość piasku;) bardzo ciekawy zapach. Wg mnie bardziej interesujący widok jest w dzień, ale nikt nie sprawdza czasu - można siedzieć tu do woli.



U góry do kupienia drogie pamiątki, możliwość zrobienia kolejnego zdjęcia w blueboxie. Atmosfera bardzo wesoła, a obsługa jest równie miła. Warto słuchać ich poleceń, jak nie wolno to nie wolno. Do windy oczywiście sznur ludzi, po zachodzie szybko wszystkim się znudziło i chcieli wracać. Kolejka dokładnie w koło całego pasażu. Jak wspomniałem tego nie lubię, więc zacząłem się rozglądać. W pewnym momencie wyszła pani z bocznych drzwi i powiedziała "Max 4 person". Okazało się, że zostaliśmy zaprowadzeni do windy hotelowej i w kameralnym gronie po skorzystaniu z 3 małych, równie szybkich wind byliśmy na dole:) Tutaj znów sklep z pamiątkami, większy wybór, lepsze ceny. Można też odebrać zdjęcia z bluebox. Cena? 300 Dih… Podziękowałem, aż tak piękny nie jestem, ale zdjęcie bardzo dobrej jakości oprawione w skórzaną teczkę. Widać w Dubaju wiedzą jak zrobić profesjonalny marketing. Po wyjściu skierowałem się w stronę fontann. Od 18:00 do 02:00, co 30min odbywają się pokazy. Fontanny wystrzeliwujące wodę na 150m (chociaż przy tak wysokich budynkach ta wysokość nie jest zauważalna)



Gra świateł perfekcyjnie dopasowana do muzyki. Nie ma sensu tego nagrywać, nie da się przenieść tej atmosfery. Zostałem jeszcze na dwa kolejne pokazy. Każdy inny, ale wszystkie wprowadzają w taki nastój, że jedyne co możesz pomyśleć to; życie jest piękne. Na wieczór ochłodziło się pewnie do 20. stopni, więc na koniec zostawiłem zwiedzanie Dubai Mall. Hmmm, jak powiem, że to największa galeria handlowa na świecie to ktoś się zdziwi?
Sklepy jak sklepy, ale polecam zobaczyć akwarium. Wszedłem od bocznej strony, popatrzyłem w gore i na dół i pomyślałem "no bez szału”, ale zauważyłem, że chyba nie stoję od frontu. Wychodząc zza rogu musiałem odszczekać co wcześniej powiedziałem - z szałem, z rozmachem i przepychem. Wielka szklana tafla, a za nią setki zwierząt, oczywiście nie mogło też zabraknąć rekina.



Za opłatą można przespacerować się szklanym tunelem pod akwarium, a nawet popływać w nim. Dla oszczędnych można też wjechać na 3 piętro i obserwować ryby z bliska bez tłumów (tu są inne oznaczenia pięter 0-1-2-3-4 opisane są jako ground floor - middle floor – first i secound floor) Na koniec wizyta w markecie. W natłoku wrażeń zapomniałem o tym, że człowiek powinien jeść i pić również powinien. Nie sądziłem, że kiedyś będę używał GPSa w centrum handlowym żeby znaleźć wyjście. Dopiero od pewnego miejsca pojawiły się znaki do metra, które zawiozło mnie w okolice hostelu. Teraz czas na coś ciepłego. Kryteria były takie, że ma być to nie duża knajpka, gdzie jest dużo lokalnych klientów- spora szansa, że będzie smacznie. Poprosiłem o kurczaka z grilla z arabskim chlebem.



Smak, który chodził za mną od wizyty w Iranie, czyli 4 lata... Smakuje jak chleb wygląda jak naleśnik. Pychota! Do tego poprosiłem o wodę z cytryną, a na koniec czarną mocną herbatę. Chyba się nie zrozumieliśmy, bo herbata była słaba, ale za to były w niej wyciśnięte ze 3 cytryny. Tak kwaśna, że twarz wykręcało, ale dobra:) poprosiłem o jeszcze jedną. (Całość 20 Dih) bardzo smaczne, świeże, aromatyczne z ostrym sosem w stylu indyjskim - piekielnie ostry. Na koniec spacer, żeby się uleżało i do spania. Chodząc zakamarkami, ciemnymi uliczkami znalazłem piekarnie gdzie na bieżąco wypiekane są arabskie chleby w kaflowym piecu. Miejsce zapamiętałem i postanowiłem wrócić tu jutro. Miałem wrażenie, że stąpam po cienkim lodzie. Europejczyka w tej okolicy nie spotkałem od 2 dni, ale jedyne co mnie spotkało to pytanie miejscowego czy wszystko w porządku i życzenia miłego wieczoru. W Krakowie pewnie musiałbym odpowiadać, za kim jestem, z jakiego osiedla jestem i kogo znam. I czy aby nie chce dostać? Mentalność jest tu inna, policji praktycznie nie widać, a mimo to nie widziałem jeszcze żadnej nerwowej sytuacji. Nie wliczam w to kierowców, ci są bardzo nerwowi. Dużo trąbią, zajeżdżają sobie drogę, wygrażają, a czasem nawet wychodzą z samochodów żeby dokładnie opisać swoją rację.

Cz.6
Dziś zaplanowałem odwiedziny w stolicy. Plan był prosty, wstać wcześnie jechać do Abu Dhabi i nagle zadzwonił budzik, a mój organizm stwierdził; chyba kpisz! I tym sposobem pobudka została przeniesiona na godz. 9. Spacerem na dworzec autobusowy, gdzie miłe zaskoczenie, nie było tak ogromnych kolejek jak w piątek. Po 20. minutach autobus był już na trasie. Po ok. 2h, przysypiałem, więc straciłem rachubę, dojechaliśmy do celu. W Abu Dhabi jedyną komunikacją są autobusy, na szczęście ochroniarz na dworcu z własnej woli i życzliwości podszedł i wytłumaczył, co i jak. Z dworca wychodzisz głównym wyjściem i przed budynkiem trafiasz na przystanek linii #54 do Wielkiego Meczetu Szejka Zayada.



Przejazd kosztuje 2 Dih niezależnie od odległości. Warto mieć ze sobą drobniaki 1 i 0,5 Dih. Wsiadać należy od przodu, a pieniądze należy wrzucić do skarbonki, nie ma biletów, potwierdzeń ani paragonów. W ZEA stawiają na uczciwość, a cwaniactwo jest bardzo wysoko karane np. za przejazd na czerwonym świetle można dostać mandat 5000 Dih nie 500, a 5000...
Wracając do meczetu jazda trwa ok. 30min, nie przestraszcie się, że przegapiliście przystanek. Autobus najpierw okrąża cały meczet, a na końcu zatrzymuje się przed głównym wejściem. Zwiedzanie jest darmowe, można chodzić samemu bez ograniczeń. Obowiązuje należyty strój, ale nie ma to znaczenia, bo można wypożyczyć dla kobiet Hidżaz i dla mężczyzn Diszdasz.



Meczet jest ogromny. Dziedziniec oraz wejście zostały wyłożone białym kamieniem, co daje niesamowite wrażenie w słoneczny dzień. Promienie odbijają się od kamieni. Dzięki czemu jest jeszcze jaśniej, aż razi w oczy od nadmiaru bieli. Wnętrze robi również niesamowite wrażenie.
Po wizycie wsiadłem w powrotny autobus linii #54, dojeżdżając na ostatni przystanek - targ rybny. Po nauce z wczoraj zapamiętałem ze najpierw trzeba coś zjeść - kryteria takie same jak wczoraj. Wszedłem do pierwszej z Brzegu knajpki, gdzie poprosiłem o coś lokalnego - nie było żadnego menu. Szef nie potrafił mi wytłumaczyć, co możną zjeść, więc zabrał mnie do kuchni i pokazał, co zostanie przyrządzone - 2 ryby z ryżem i sosami /całość 24 Dih/.



Zdziwiło mnie jak ufnie mnie potraktowano, a co bardziej spodobało mi się, ze nie było w tym ani grama nachalności. Ogromna porcja na dwóch talerzach. Ryby usmażone w panierce sezamowej, masa lokalnych przypraw, ryż z orzechami i warzywami, oraz sosy o kwiecistym zapachu. Ilość gam smakowych i zapachowych nie do policzenia, zależnie od tego, co pierwsze przekąsiłeś i czym później zagryzłeś. Niebo w gębie to mało powiedziane:) byłem jedynym turystą w tej okolicy, co przysporzyło miejscowym sporo radości. Kucharz widząc jak wcinam te pyszności co chwila dopytywał czy czegoś jeszcze mi nie potrzeba, przynosząc co chwila nowe sosy. Myślałem ze nie przejem tego, ale było zbyt dobre. Wydziobałem wszystko do ostatniego ziarna ryżu, ku radości kucharza. Dobrze ze można było umyć ręce, bo posiłek jadło się rękami z pomocą widelca. Tak jedli wszyscy, ja próbowałem walczyć w stylu europejskim, ale po dwóch kęsach przyjąłem ich taktykę.
Po tych pysznościami odwiedziłem rzeczony targ,



a stamtąd autobusem #54 z przesiadką na skrzyżowaniu z ulica AirPort street w linie #5 znalazłem się pod Marina. Stąd spacerem po plaży doszedłem do ciekawego meczetu wielkości kilku metrów, wkoło otoczonego wieżowcami.



Ciekawe połączenie tradycji i nowoczesności. Z tego miejsca szwędającym krokiem, idąc przez całe miasto dotarłem do dworca, skąd od razu złapałem autobus do Dubaju. Stolica jest znacząco inna. Wieżowców jest tyle samo, są nawet w gęstszej zabudowie. Sąsiednie ściany niemal stykają się ze sobą.



Pytanie czy ma to sens, skoro do okien, które znajdują się w tych ścianach nie dociera słońce. Zabudowa gęsta przypomina jak u nas kamienice, jedna przy drugiej z ta różnicą, że każdy budynek ma ok. 100m wysokości. Stolica sprawia wrażenie miasta, które chce dogonić Dubaj.Jest znacznie spokojniejsza, nie tak rozległa, a tempo życzą wydaje się być wolniejsze.

Cz.7
Ostatni dzien...i brak koncepcji, co jeszcze zobaczyć. Wyjazd dosyć aktywny, czasu na sen ciągle mało, więc powoli da się odczuć zmęczenie i bolące mięśnie, ale to dobrze - znaczy, że nie marnuje ani chwili.


zdjęcie z rejsu wzdłuż wybrzeża

Na początek odwiedziny pod Burj Arab-hotelem żaglem i plan zjedzenia na plaży śniadania. Niestety plaża jest prywatna, a pod sam hotel nie ma wstępu. Po wczorajszym dniu nie zachwyca tak jak powinien. Może lepiej go zobaczyć wcześniej niż cała dzielnice wieżowców? Wydaje się być taki mały. Po prawej jeszcze hotel w kształcie fali, ale zupełnie ginie pod mimo wszystko potęgą żagla. Pewnikiem gdyby u nas powstał taki hotel byłby numerem jeden w kraju. Następnie pokierowałem się na publiczną plażę Jumeirah Beach. Co się okazało, plaża jest w przebudowie, także nici ze śniadania pod palmami. Nawet piasek nad morzem musi być nowoczesny i dostosowany do potrzeb mieszkańców;) Szejkowie mają bardzo pro-społeczne podejście. Skoro nam żyje się dobrze, to także mieszkańcom musimy zapewnić dobre warunki do życia. Niespodziewanie dostałem informacje z hostelu, że do godz. 12. muszę opłacić przechowanie bagażu, co oznaczało przymusowy powrót 12km.
Wracając poczytałem przewodnik i znalazłem przy stacji metra Creek park miejski z kolejką linową prowadzącą w kierunku Zatoki Dubaju -25 Dih. W zimie nieczynna, dlaczego nie wiem - było +30*C;)
Godzina 14, są palmy, jest i plaża, co przypomniało o śniadaniu.



Po posiłku i krótkiej sjeście poczłapałem do najbliższego przystanku Abra, stąd pływałem od brzegu do brzegu, na targ przypraw i targ z suknami.



Oczywiście nie obyło się bez zakupów. Sprzedawcy usilnie chcą ci coś sprzedać. Żaden nie odpuści mimo, że widział jak odmawiasz jego poprzednikom. Ale w tym szaleństwie jest metoda, za kolejnym razem zaczynasz się rozglądać i łamać. Zestaw przypraw kosztował mnie 15 Dih, zaczęliśmy od 30.



Targ z suknami chciałem tylko oglądnąć. Mam już 2 arafatki, dywanu nie chce, a z płótnami nawet nie wiem, co miałbym zrobić, może jako obrus?:) Przechodząc główną alejką podszedł sprzedawca i w tempie 3 sekund zawiązał arafatkę na głowie, moja odmowa "pogorszyła" sprawę. Zaciągnął mnie do sklepu i zaczął dokładać dodatki mimo, że co chwila mówiłem, że nic nie kupię, nie mam pieniędzy i nie mam czasu. Jak już byłem obwieszony od głowy po stopy zaproponował za wszystko jedyne 200 Dih i się zaczęło:) Naprawdę warto coś kupić i potargować się, atmosfera nie z tej ziemi. Zaczęło się od żartów, możliwości płatności kartą, czekiem, przelewem, dolarami, rublami, euro, a nawet złotówkami-byle sprzedać. Dyskusja trwała dobre 10 minut łącznie z tym, że sprzedawca wszystko zabrał i powiedział żebym sobie poszedł. Bardzo mnie to ucieszyło, że udało mi się uwolnić, ale kiedy zobaczył, że nie żartuje od nowa zaczął obwieszać mnie różnymi bibelotami. Po kilku opowieściach moich i jego dobiliśmy targu w kwocie 40 Dih, ale pod warunkiem, że dorzuci jeszcze dodatki skoro robię takie drogie zakupy. Zabawy co niemiara, mam pół plecaka różnych świecidełek, a sprzedawca był przeszczęśliwy, że zrobiliśmy taki świetny interes. Z targu pokierowałem się na stacje Abru-Al Suq skąd złapałem wodna taksówkę na Dubai Marina.





Rejs trwa 1,5h koszt 50 Dih. Najlepiej wypłynąć przed zmierzchem. Większe wrażenie zrobiła na mnie tradycyjna Abra, niż nowoczesna biała flota.
Na koniec spacerem do metra, powrót do Hostelu po rzeczy, szybkie odświeżenie i w drogę na lotnisko.

Cz.8

Do terminalu 2 - tanie linie - dojeżdża zielona linia metra. Warto wysiąść na przystanku 'Stadium' i 16sta ulicą dojść ok. 1km do terminalu nr 2. Można też łapać autobus, ale tu już jest dużo więcej możliwości dotarcia do celu.
Na lotnisku niestety nie ma ustronnych miejsc do spania. Ze względu na to, że w okolicach ławek przechadza się sporo obsługi nie miałem odwagi rozłożyć się ze śpiworem i stworzyć sobie takiego przytulnego kąta jak na lotnisku w Pradze. Znalazłem lukę za ławkami i tam na karimacie przespałem ok. 3h-obudzony przez nawoływania do modlitw z lotniskowego meczetu- idealnie 10min przed budzikiem. Odprawa przebiegła bez problemów i pozostało czekać na lot powrotny do Pragi, a dalej liniami LeoExprress do Krakowa przez Bohumin. Cała podróż przebiegła bezproblemowo. Na praskim lotnisku wsiadłem w AE bus - odjeżdża sprzed terminala z przystanku po prawej stronie koszt 60 CzK, dojeżdża na główny dworzec kolejowy Nadrazi. Tu przesiadłem się na pociąg do Bohumina. Nie wiele się działo, dosyć pusto i nawet obsługa pociągu była lekko znudzona. W Bohuminie Leobus



zatrzymuje się przed głównym wejściem do budynku dworca kolejowego. Po 2,5 godzinie byłem już w domu. A w tym samym czasie FlyDubai zdążył wrócić na swoje lotnisko;)
Po sześciu dniach na piaszczystych terenach skąpanych w słońcu największe zrezygnowanie odczułem po zobaczeniu śniegu. No tak, w końcu jest zima -10 i śnieg to normalne... A jeszcze kilka godzin temu szedłem sobie po gorącym piasku...

Wyczekiwane podsumowanie;)

Relacja jest obszerna, chciałem podzielić się z Wami jak podróżuje i co mnie spotkało w tym czasie. Nie miałem ani jednej nerwowej sytuacji. Tu chodziłem po wielu zakamarkach w nocy, gdyby było niebezpiecznie na pewno bym to odczuł. Interesujący kraj, rozsądnie dysponując gotówka można sprawdzić bardzo ciekawie tydzień za nie wielkie pieniądze. Całość od wyjścia do powrotu do domu wyniosła mnie 1700 zł. Podroż trwała 9 dni, a ostatni polegał na wydawaniu pieniędzy, dlatego że jeszcze sporo zostało;) Stawka 100 Dih dziennie jest wystarczająca. Emiraty są drogim krajem, tam gdzie są modne miejsca pełne turystów ceny potrafią być 3-krotnie wyższe niż na bocznych uliczkach w starym Dubaju. Widoki są tu bardzo zróżnicowane, w kilka dni można zasmakować dwóch światów; nowoczesny przepych i tradycyjny arabski klimat. Opis jest subiektywny z dużym przymrużeniem oka i dystansem.
Jeżeli coś napisałem nie jasno postaram się dopowiedzieć. Polecam wszystkim, których interesuje kultura arabska oraz nowoczesne życie.

Pozdrowienia dla wytrwałych:)


Dodaj Komentarz

Komentarze (15)

chaleanthite 10 stycznia 2015 04:02 Odpowiedz
Swietna relacja i bardzo interesujaca podroz! Kraj na pewno warty zwiedzenia, szczerze mowiac zaskoczylo mnie, ze za tak niewielkie pieniadze mozna sobie tam urzadzic taka fajna wyprawe :) Pozdrawiam i zycze wiecej takich wypadow ;-)
angelka0 10 stycznia 2015 21:55 Odpowiedz
Świetna podróż! Z jakim wyprzedzeniem kupował Pan bilety?
yougurth 10 stycznia 2015 22:10 Odpowiedz
tylko nie pan, proszę Pani;) bo się czuje staro dzięki Fly4free w promocji Fly Dubai z 01.11, ale też z Pragi lata SmartWings i też miał promocje.
angelka0 10 stycznia 2015 22:33 Odpowiedz
Ja na panią też jestem za młoda! :D W takim razie czekam na podobną promocję! :)
tomasz-adamski 11 stycznia 2015 09:26 Odpowiedz
Witam prosiłbym o nazwę hostelu (tego nietypowego) w którym spałeś.
yougurth 11 stycznia 2015 09:49 Odpowiedz
w Dubaju są dwa tanie: Youth Hostel i EasyFlat Dubai, ja spałem w tym drugim.
tm601 11 stycznia 2015 15:35 Odpowiedz
no na pewno się przyda - ja wyczaiłem Dubaj za 600 zł w dwie strony z Katowic z przesiadką w Dortmundzie i Sofii! Powodzenia!
garuda88 12 stycznia 2015 00:10 Odpowiedz
Mógłbyś napisać ile trzeba zapłacić za śniadanie w ich lokalnych barach/restauracjach?
yougurth 12 stycznia 2015 09:32 Odpowiedz
ok 10-15zł na uboczu w lokalnej knajpie, w dzielnicy biurowców do 50:) im większe zakamarki tym taniej
grzegorz40 12 stycznia 2015 11:07 Odpowiedz
Bardzo ciekawie mi się czytało :-) Podana przez Ciebie cena za przejażdżkę po Zatoce Perskiej (50 AED) wskazuje, że to chyba nie była taksówka wodna. Prawdopodobnie był to prom. Hmm, tyle, że prom i taksówki wodne nie odpływają z przystani Abru-Al Suq, tylko z Al Ghubaiba; to już do końca nie wiem. W każdym razie cena za taksówkę wodną z Al Ghubaiba do Dubai Mariny to aż 300 AED. Dubaj ma sporo interesujących wodnych środków transportu: abra motorowa, abra elektryczna, abra wiosłowa, autobus wodny, taksówka wodna, prom. Taksówka wygląda tak: http://gulfnews.com/polopoly_fs/1.1193251!/image/149963966.jpg_gen/derivatives/box_475/149963966.jpg Prom trochę większy jest: http://karavalitimes.com/web/wp-content/uploads/2014/08/Ferry-Dubai.jpg
yougurth 12 stycznia 2015 11:27 Odpowiedz
Dzięki:) masz rację, to była przystań Al Ghubaiba. sporo pływałem od brzegu do brzegu:) Z przystani Abru-Al Suq przeszedłem przez targ na piechotę, stąd niedokładność. Odległość nie wielka. Może rzeczywiście był to prom, bo była to większa jednostka. z tym, że miejscowi nazywali ją taxi.
grzegorz40 12 stycznia 2015 11:33 Odpowiedz
Chyba byłem koło tego meczeciku w Abu Zabi (naprzeciwko Quasr Al Hosn?), ale dopiero na Twoim zdjęciu zauważyłem, że był tam również neon LOT-u ;-)
eryk-czarkowski 13 stycznia 2015 07:21 Odpowiedz
rzeczywiście;)
adamp54 13 stycznia 2015 18:30 Odpowiedz
Dzięki za trud włożony w relację ! Jedno pytanko - o której radzisz przyjechać do Dubai Mall jeśli wejście na Burj Khalifa mam na 18:00 ?
yougurth 13 stycznia 2015 19:04 Odpowiedz
jak się podobało, to proszę o lajka:) rzeczywiste godziny wejścia są elastyczne, ja ze względu na problemy spóźniłem się 40 min. Nikt nie patrzył na godzinę, sprzedawane jest więcej biletów niż możliwości windy. Jeżeli chcesz być na górze o konkretnej godzinie - np. na zachód słońca warto być w Mall 2 h wcześniej. Od wejścia do Mall do korytarza w kierunku wind potrzebujesz ok 30min + kolejka do wind, słyszałem że z reguły 1- 1,5h